Nowa generacja R1 zadebiutowała w salonach w 2004 roku, nosząc nazwę kodową - RN12. Właśnie w tym czasie toczyła się najostrzejsza walka pomiędzy japońskimi producentami o tytuł najlepszej maszyny sportowej na rynku. Podczas premiery RN12 świat na chwilę zamarł, by po odpaleniu silnika - mocno przyspieszyć.
Prze...piękność
Chociaż od debiutu tego motocykla minęło już ponad 14 lat - to jego wygląd wciąż wzbudza emocje. Widząc ten motocykl po raz pierwszy, i totalnie nie znając się na motocyklach - każdy zgodnie stwierdzi, to rasowa sportowa bestia. Ostro pocięta przednia owiewka z podłużnymi lampami w których siedzą 3 lampy. Płaski ale szeroki zbiornik paliwa, wąska talia i strzelisty ogon z dwoma tłumikami. Tego się po prostu nie da podrobić, RN12 ma wyjątkowy wygląd - moim zdaniem to najładniejszy wypust R1, oraz najładniejszy motocykl sportowy z tamtego okresu czasu.
180 KM, to musi targać
Poza wyglądem największe emocje wzbudzała moc - huk, który nam towarzyszy podczas docierania do czerwonego pola można spokojnie porównać do startujących myśliwców. Ba, wpatrywanie się w obrotomierz grozi niebezpieczną manią - wciąż chcemy aby ta wskazówka wspinała się w górę, i znowu docierała do czerwonego pola niczym do mount everestu.
Prędkość na tym motocyklu jest hipnotyczna, przychodzi nadspodziewanie łatwo i uzależnia. Silnik wraz z doładowaniem dynamicznym (które zapewniają piękne wloty powietrza tuż pod lampami) osiąga 180 KM, czyli o 20 więcej niż w poprzedniej generacji. Do tego motocykl stał się lżejszy, hamulce mocniejsze a jedynym ograniczeniem podczas pokonywania zakrętów stały się podnóżki i nasz własny lęk.
Prowadzi się intuicyjnie dobrze
Do każdego litrowego przecinaka podchodzę z respektem, każda taka przygoda budzi we mnie ekscytację i niepokój. "Pamiętaj z kim tańczysz...." mówi klasyk, a patrząc w oczy "ErJeden" podskórnie czujemy, że wylewania za kołnierz nie będzie. Mimo to, po chwili zapominam o wszystkim. Yamaha stworzyła niesamowicie intuicyjną maszynę. Nic mnie nie rozprasza, momentalnie przyzwyczajam się do embrionalnej pozycji - silnik bez szarpnięć wspina się po obrotach, a skrzynia biegów momentalnie zmienia biegi. Łamanie kolejnych limitów prędkości staje się moim narkotykiem.
Do tego heble - fenomenalnie mocne, które jednocześnie (tak jak cały motocykl) dają natychmiastowy feedback. Czuję z jaką siłą hamuję, czuję co robi przednia opona i wiem, że dopóki ona nie pęknie (nie złapie uślizgu) to mogę wyhamować w każdej sytuacji. Brak ABS wydaje się tutaj nie mieć znaczenia. Jednak dobór dobrych opon, który udźwignie możliwości motocykla - jak najbardziej.
Co z tą skrzynią?
Odwieczna bolączka sportowych Yamahach - lekkie koła zębate ulegają zniszczeniu, co objawia się wypadającą dwójką. Nasz egzemplarz był po regeneracji skrzyni, więc nie miał szans aby sprawdzić to na swojej skórze. Natomiast ten problem istnieje, podobnie jak jego rozwiązanie i trzeba się po prostu z tym liczyć. Prawdę mówiąc, trzeba liczyć się także z tym, że kupując 14 letni motocykl sportowy - sporo czasu zmarnujemy zanim znajdziemy ten odpowiedni dla nas egzemplarz.
Podobało Ci się?
Wszyscy którzy mnie znają, wiedzą doskonale, że chociaż lubię motocykle sportowe - to nie jestem ich absolutnym maniakiem. Tym bardziej zaskoczył mnie fakt.... że jedną R1 sprawiła mi tyle radości. Pamiętam poprzednika, którym mieliśmy okazję jeździć i tamten nie porwał mnie absolutnie niczym. Natomiast RN12 absolutnie sprawiła mi wiele frajdy i to nawet mimo niskich temperatur, które towarzyszy nam tamtego dnia.
Nie jest to motocykl dla początkujących. To mocna, rasowa sportowa maszyna o ogromnych możliwościach. Jednak jeżeli właśnie tego potrzebujesz, znasz możliwości i konsekwencję - to Yamaha R1 RN12 oczaruje także Ciebie.