6500 km po Polsce w 12 dni - relacja z podróży cz. II

Jakiś czas temu na motobandzie pojawiła się relacja Konrada. Opowiadał w niej o wyprawie ze swoją krakowską ekipą w południową Polskę i w Bieszczady. Kolejna relacja z podróży - 12 dni, 6500 km po Polsce. Bez planów, bez limitów, dużo spontanu, dużo napotkanych ludzi i szukanie słońca po całej Polsce. Przed Wami część II.

Tekst i zdjęcia: Konrad Lasota

Przeczytaj rónież cz. I "6500 km po Polsce w 12 dni"

Północ - południe

Po przekatowaniu mojej CBFki w celu utrzymania się za Sebastianem na bieszczadzkich drogach - Tracer 900c (zobacz też test Yamaha Tracer 700) sprawował się nad wyraz dobrze - trafiliśmy do Krakowa. Tam spędziliśmy dwa dni na dokończeniu mojej tylnej opony na okolicznych dróżkach i jej wymianie. Pogoda na południu Polski zaczęła się psuć, więc ruszyliśmy znów na północ - w okolice Koronowa gdzie nasz kolega Wojtek organizował swoje 30-ste urodziny. Trafiliśmy na miejscu na sporo idealnie zadbanych szutrów, gdzie się całkiem nieźle pobawiliśmy zostawiając za sobą "eski" od pobocza do pobocza. Nic przyjemniejszego.


Niby nasze moto nie do tego są zaprojektowane, ale i tak mielenie żwiru kołem sprawia nielichą radość.

Na imprezie poznaliśmy sporo ciekawych osób oraz dziewczynę, która przyjechała tam z Trójmiasta Fazerem. Następnego ranka wybór był prosty, zabieramy się z koleżanką i jedziemy na noc do Gdyni. Koleżanka troszkę zakręcona chciała sprawdzić jak się jeździ na paliwie z czarnego dystrybutora, ale w czas wybiliśmy jej to z głowy. Zatankowała tylko za 4 grosze, więc nie było problemów. Fazerek to zniósł.

Trójmiasto

Stwierdziłem, że wjazd do Gdańska uczczę Wheelaczem, ładnie wyszło, ale od razu po dotknięciu kołem o asfalt wpadłem w dziurę. Zaraz później czacha dostała sporych wibracji, które po dodaniu gazu ustąpiły. Zatrzymaliśmy się, szybkie oględziny - wszystko ok, jedziemy do Gdyni. Efekt wrócił, ale podjąłem decyzję, że sprawdzę co się dzieje dopiero w Gdyni na parkingu na skwerku.

Dokładniejsze oględziny wykazały brak śruby mocującej silnik. Wniosek pierwszy - dobrze, że odpuściłem jazdę na kole, wniosek drugi - trzeba szybko jechać do Castoramy, żeby zdążyć kupić podkładki i śrubę żeby coś zesztukować. Podstawowe narzędzia mieliśmy ze sobą, więc uporaliśmy się z problemem w 5 minut.


W Gdyni klasycznie - piwo w Kontraście, nowi ludzie i udany wieczór.

Wycieczka miała się ku końcowi, więc starą krajową 7mką dotarliśmy na spokojnie do Warszawy, gdzie odwiedziliśmy Kubę - znanego z poprzedniej opowieści, przenocowaliśmy w Warszawie, oczywiście nie obyło się bez wypadu na "piwo".

Tam i z powrotem

Sebastian spędził swoje młode lata w Grodzisku Mazowieckim, więc oczywistym było po drodze odwiedzić jego stare kąty. Wybór trasy okazał się strzałem w 10kę. Trasa przez Rawę Mazowiecką, Opoczno i Małogoszcz w stronę Krakowa jest przepiękna. Nie rozpieszcza zakrętami, ale miłośnicy długich prostych się tu na pewno odnajdą. Krajobrazy - cudowne, dosłownie tapetowe dla Windowsa.

Ostatnią dobę spędziliśmy szlifując kolanami po małopolskich drogach w okolicach Skawiny i Oświęcimia, ale o tych miejscach w oddzielnym artykule - jest o czym mówić i jest parę miejscówek do sprzedania.


Reasumując - nie ma nic lepszego niż po prostu wypad i jazda przed siebie.

Sprawdza się to nie pierwszy raz i wiem, że nie ostatni. W wykorzystaniu wolnego czasu najważniejsze jest chyba odcięcie się od codzienności, co da się osiągnąć przez taki tryb. Tryb który zapewnia 100% wolności. Wszystkim polecam po raz kolejny po prostu wsiąść na moto i myśleć gdzie, którędy i po co jechać już jadąc. Polecam też jazdę "na pogodę".

W ciągu dwóch tygodni w których cała Polska narzekała na brak lata, oprócz małego incydentu z gradem na początku i przelotnym opadem w Przemyślu, przejechaliśmy całość na sucho. Sprawdzona prognoza pogody? Wpiszcie w googla "mapa radarowa opadów" i macie tam na bieżąco układającą się sytuację z opadami. Do tego porównujcie prognozy z googla i icm. Polecam!

PORADY: Praktyczne aspekty wyprawy

Co do maszyn? Każdy chyba wie o poprawności CBF 600, ale Tracer 900 spisał się na medal. Jest to jeden z bardziej uniwersalnych motocykli jaki spotkałem. Sprawdza się w każdych warunkach - od miasta przez gówniane asfalty, mistrzowskie serpentyny, nawet w jakiś zjadliwy sposób szutry po kilkugodzinne przeloty autostrada w granicach dwóch złotych, ale o tym więcej powie Sebastian - mogłem lekko zazdrościć maszyny na wyjeździe.

Dodatkowo wnioskiem wyjazdu jest to, że w niedalekiej przyszłości zajmiemy się oprócz naszych codziennych prac, kompleksowo organizacją wypraw na moto - bo cóż warto robić w życiu jak nie robić to co się kocha?

AUTOR: Konrad Lasota