6500 km po Polsce w 12 dni - relacja z podróży cz. I

Jakiś czas temu na motobandzie pojawiła się relacja Konrada. Opowiadał w niej o wyprawie ze swoją krakowską ekipą w południową Polskę i w Bieszczady. Kolejna relacja z podróży - 12 dni, 6500 km po Polsce. Bez planów, bez limitów, dużo spontanu, dużo napotkanych ludzi i szukanie słońca po całej Polsce.

Tekst i zdjęcia: Konrad Lasota

Rio i Pyrlandia

Tym razem udało się wygospodarować troszkę więcej czasu na pojeżdżenie po świecie - 12 dni. Sebastian ruszył z Belgii, ja z Krakowa. Plan spotkania góry z górą - Świecko. Oczywiście pogodowo nie mogło być przychylnie. Sebastian dojechał na sucho, ja sprawdziłem wodoszczelność ciuchów i odporność kasku na grad o średnicy 2,5 cm. Ciekawe doświadczenie dostać jadąc złoty osiemdz...czterdzieści autostradą i uderzyć czapką o taki cud lecący z nieba. Musiałem schować się pod wiaduktem, niby trochę nielegalnie, ale sytuacja awaryjna i nie mam wyrzutów sumienia.

Za plecami Jezuska w Świebodzinie uciekłem od kolejnej burzy i trafiłem do Świecka gdzie na autostradowej stacji benzynowej złapaliśmy się z Sebą. Po nakofeinowaniu się stwierdziliśmy, że na spokojnie dojedziemy do Poznania, co też uczyniliśmy. W mieście ludzi nad wyraz szczodrych i szastających pieniędzmi na lewo i prawo trafiliśmy nocleg w hotelu robotniczym. Spanie tanie i czyste - tyle było nam potrzeba.


Plany były mocne - odwiedzenie Mazur, stamtąd do Krakowa. Jazda dzień, dwa wokół komina - jest gdzie podomykać opony i dalej na Rumunię. Na przeszkodzie stanęła pogoda. Stwierdziliśmy, że najlepszym pomysłem będzie jazda na mapy pogodowe - szukaliśmy słońca po Polsce i tam byliśmy. Był to najlepszy pomysł na jaki mogliśmy wpaść. O tym właśnie będzie ta relacja.

Kraina Jezior

Trasa z Poznania przez Toruń, Ostródę, Olsztyn, Mrągowo, Giżycko do Olecka w planie na ten dzień. Do Ostródy spokojne piękne dróżki, widokowo i słonecznie, deszcz za plecami. Od Ostródy drogę znamy na pamięć - Pochodzimy z Mazur, każdy zakręt i każda dziura znana i przejechana kilkaset razy. Na trasie zacząłem odczuwać różnicę w między moją Helenką, a MT-09 Sebastiana, który tym razem przyciągnął swoją maszynę z Belgii i nie muszę chyba mówić, że 40 koni więcej robi różnicę.

Na Mazurach nakręciliśmy 600 km po znanych miejscówkach i zakrętach.

Po przyjeździe szybka wymiana linki sprzęgła w CBF'ie i jazda dalej. Coś słaby punkt te linki - wymieniam średnio co 6 tysięcy.  Mazury motocyklowo? Cudo - Odcinek drogi Olecko - Giżycko, Giżycko - Ryn... Mokry sen motocyklisty.

Dalej w planie po wyszaleniu się na Mazurach szczytny cel - do Bugu i wzdłuż Bugu w Bieszczady -Następny pomysł przy którejś z rzędu porannych kaw. Podlasie nie sponsoruje nam wielu zakrętów, ale jakość dróg na terenie północno-wschodniej Polski poprawiła się w ciągu ostatnich 6 lat nie do poznania. Oczywiście, czasami fragmenty pozostawiają wiele do życzenia, ale nie ma tragedii.

Czarne BMW, disco polo

Ełk, Grajewo, Białystok, zalew na Dojlidach, dalej kierunek Hajnówka i wzdłuż granicy na Południe. Zmęczenie złapało nas we Włodawie. Zgubiliśmy się lekko pod granicą, ale autochtoni byli pomocni. Egzotyczne blachy przyciągały uwagę - krakowska i belgijska. Trafiliśmy na altankę przy starorzeczu Bugu, usiedliśmy na chwilkę odetchnąć i w tym momencie wyjazd z parkingu zablokowało nam czarne BMW 7 na 19'' felgach ze spinerami. Gdy pierwszy z pasażerów wysiadł bez wahania zapytałem: "mamy spie***lać, nie?" W odpowiedzi usłyszeliśmy śmiech, z BMW wysiadło 3 facetów i dziewczyna, z bagażnika wyciągnęli pizze i usiedli z nami, poczęstowali nas kawałkiem i podpowiedzieli gdzie mamy się udać.

Zastanawialiśmy się nad Chełmem, ale wybili nam to z głowy i powiedzieli, że mamy rzut beretem stąd miejscowość Okuninka i tam będzie najlepiej. Jeśli chcieli wyciąć nam żarcik to się udało. Po dotarciu na miejsce, my jako starzy pinkfloydowcy wywróciliśmy się na lewą stronę. Byliśmy zbyt zmęczeni na szukanie innej miejscowości na nocleg, lub rozstawianie namiotu w lesie, więc znaleźliśmy nocleg na miejscu i poszliśmy zobaczyć co się dzieje w "mieście". Działo się. Działało tam kilkanaście kebabowni, 7 klubów w których grano tylko discopolo i 2 sklepy monopolowe. Więcej nie powiem bo nie chcę wracać do tych mrocznych przeżyć.

Siekierezada

O poranku ruszyliśmy wschodnią ścianą na południe. W poprzednim tekście pisałem o tym jak wygląda "południowo-wschodni kwadrat" Polski, więc tu napomnę tylko to, że jest tam jak w bajce. Pięknie. Drogę przez Przemyśl i Lesko do Cisnej przelecieliśmy jak zwykle - tak jakby powoli i zgodnie z przepisami, tylko, że odwrotnie. Tu ukłon w stronę przemyskiej drogówki i załogi Opla Insignia z którzy dojechali do nas na światłach, widać fani motocykli, albo im po prostu się nie nagrało jak jechaliśmy, ale raczej to pierwsze.

W Cisnej niestety nie trafiliśmy na wolny pokój w Jelenim Skoku, a szkoda. Trafiliśmy za to do Darka, który przywitał nas tak pijany, że szykując nam pokój zasnął z psem w szykowanym wyrku. Musieliśmy poszukać spania gdzie indziej, ale Darek dołączył do nas w Siekierezadzie, strzelił symboliczne 200 ml na rozruch i zrekompensował niedogodności rozmową.


"(...) tak jakby powoli i zgodnie z przepisami, tylko, że odwrotnie :D

Później po przekatowaniu mojej CBF'ki (systematycznie musiałem wysoko sztruclować Helenkę) w celu utrzymania się za Sebastianem na bieszczadzkich drogach - Tracer sprawował się nad wyraz dobrze - trafiliśmy do Krakowa. Tam spędziliśmy dwa dni na dokończeniu mojej tylnej opony na okolicznych dróżkach i jej wymianie.

Pogoda na południu Polski zaczęła się psuć, więc ruszyliśmy znów na północ - w okolice Koronowa gdzie nasz kolega Wojtek organizował swoje 30-ste urodziny. Trafiliśmy na miejscu na sporo idealnie zadbanych szutrów, gdzie się całkiem nieźle pobawiliśmy zostawiając za sobą "eski" od pobocza do pobocza. Nic przyjemniejszego. Niby nasze moto nie do tego są zaprojektowane, ale i tak mielenie żwiru kołem sprawia nielichą radość.

Cz. II wkrótce!

Tekst i zdjęcia: Konrad Lasota