Historii modelu Z1000 możemy upatrywać (w sporym uproszczeniu) w konstrukcjach kawasaki sprzed blisko 50 lat. Bo właśnie wtedy, w latach 70 tych na drogach walczył Z1, który został stworzony by dokopać Hondowskiej CB 750 Four - która swoją drogą siała wówczas spustoszenie na europejskim rynku swoją mocą i niezawodnością. Z1 był mocniejszy, nowocześniejszy, a jego moc rosła do połowy lat 80 tych.
Fascynacja sportem i nagły powrót nakedów
Później świat skupił się na sportowych motocyklach w owiewkach, jednak w 2004 roku zieloni postanowili przebudzić swojego Hulka. My sprawdzamy drugą generację litrowego Zeciora, która pochodzi z 2007 roku.
Z jak Zły
W porównaniu do poprzedniego modelu, zmieniło się sporo - przede wszystkim wygląd. Pod tym względem dostaliśmy zupełnie nowy motocykl! Pojawiły się boczne niewielkie owiewki z wbudowanymi kierunkowskazami, cała przednia czacha jak i ogon to zupełnie nowe design, które znajdziemy także w mniejszym bracie Z750. Zmienił się także licznik - i dobrze, bo poprzedni był wyjątkowo paskudny i mało czytelny.
Technologia
Zmiany znajdziemy także głębiej, poprzedni model borykał się z odczuwalnymi wibracjami, inżynierowie kawasaki przekonstruowali ramę, zmniejszając jej sztywność oraz mocowania silnika, w efekcie czego możemy cieszyć się delikatniejszą pracą silnika.
Chociaż akurat słowo delikatnie nie za bardzo pasuje do sylwetki Zeciora. To duży, przypakowany motocykl z dobrym zawieszeniem i heblami. I tylko czeka na twoją komendę, aby ruszyć w świat i zagrać na nosie kilku plastikom.
Gniewny Litr?
Moc jaką generuje rzędowa czwórka wynosi 125 KM. W dzisiejszych standardach nie są to liczby, które wybałuszają nasze oczy na zewnątrz, zaciskają zwieracze i odpowiadają za odpływ krwi z mózgu w niższe partie ciała. Jednak 10 lat temu, to właśnie zecior był jednym z tych niepokornych, brutalnych golasów. Nawet teraz Z1000 to bydlak. Zobaczcie tylko jak się patrzy. Jak głodny kulturysta na odwyku. Zarówno my jak i on wiemy, że mocy nam nie zabraknie.
Przekręcamy kluczyk i niech gra muzyka!
Podobnie jak w przypadku mniejszego brata (Z750), tak i tutaj już od samego dołu czujemy solidnego kopa. Kawasaki zaciska pośladku i od startu wylewa na nas wiadro mocy. Przyrost siły z jakim odpychamy się od asfaltu z samego dołu jest po prostu świetny, a zasługą tego jest spora wartość niutonometrów, która w szczycie osiąga wartość 99 Nm. Czujemy, że moc jest dostępna w dokładnie taki sam sposób przez cały zakres obrotów!
Dzięki temu, Kawa jest także bardzo elastyczna co w połączeniu ze świetnie działającą skrzynią biegów - sprawia ogromną frajdę z jazdy. W zasadzie mocy jest tyle, że nie trzeba redukować aby wyprzedzić jakikolwiek pojazd, ale zrobimy to - aby poczuć jak gładko wchodzi niższy bieg, i jak Z1000 ryknie ze swoich (przelotowych) wydechów przy redukcji i dodaniu gazu. Tak.... to jedne z przyjemniejszych doznań w motocyklizmie.
Brak bomby na końcu
Jedyne rozczarowanie możemy spotkać, gdy dochodzimy do czerwonego pola. Do tej pory mieliśmy sporo mocy, czuliśmy ją, napawaliśmy się przyspieszeniem. Nagle jednak dochodzimy do czerwonego pola i... słyszymy odcinkę. Zupełnie nic się nie dzieję, para poszła w gwizdek. Spodziewałem się jakiegoś wybuchu mocy pod koniec, szarpnięcia, skoku a tutaj... Kawasaki po prostu każe zmienić mi bieg.
Silny uścisk
Mimo niewiele większej wagi od Z750 - dokładnie 2 kg (wersja bez ABS), Z1000 jest dużo lepiej wyposażony. Na pokładzie mamy duże tarcze, które okalają radialne, 4-tłoczkowe zaciski, reagujące błyskawicznie gdy tylko dotkniemy klamki hamulca, naszej radialnej pompy. Siła hamowania jest bardzo dobra i cały układ bez najmniejszych problemów radzi sobie z naszą bestią. Dla lepszej rajdy z jazdy mamy także lepsze zawieszenie USD z pełną regulacją.
Podsumowanie
Z1000 w porównaniu do swojego mniejszego brata, jest pod każdym względem lepszy. Mocniejszy, silniejszy, z lepszym zawieszeniem i układem hamulcowym. Spalanie? Nadal przyzwoite i w zależności od jazdy wynosi 6-8 litrów paliwa. To o ok 1L więcej niż w przypadku Z750. Trzeba także dodać wygodne siedzenie i po prostu dużą frajdę z jazdy. Litrowy Zecior to bardzo przyjemna maszyna.
Werdykt? Z750 lepszy do miasta, ale jeżeli szukacie więcej mocy i częściej wypadacie w jakieś trasy - bierzcie większego brata.