Curtiss the ONE - "Piękno nie jest celem..."

Sentencja twórców motocykli Curtiss trafnie oddaje ducha tych motocykli. "Piękno nie jest celem, jest rezultatem". Patrząc na niektóre projekty Amerykanów ma się czasem ochotę z tym polemizować, ale mimo wszystko warto się z nimi zapoznać. I zajrzeć głębiej w ideę stojącą za tymi motocyklami.

Curtiss to ludzie odpowiedzialni niegdyś za motocykl Confederate - jedne z najbardziej nieszablonowych motocykli, które "zrobiły karierę". Confederate były piekielnie drogimi konstrukcjami z pogranicza motoryzacji i sztuki. Niepodobne do innych motocykli z mocarnymi ponad dwu litrowymi silnikami spalinowymi.


Inne szalone elektryki Curtiss:

Kilka lat temu firma Confederate mieszcząca się w południowych stanach USA (niegdyś Luizjana, obecnie Alabama) uznała, że warto zmienić nazwę odrzucając historyczne i polityczne piętno Konfederacji i otworzyć nowy rozdział. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Nazwę firmy zmieniono, a amerykańskie motocykla miały być znowu wielkie. Ale inaczej...


Curtiss the ONE - elektryczny motocykl inspirowany lotnictwem

Ze spalinowych silników o monstrualnej pojemności przerzucono się na elektryki z monstrualnymi bateriami. Sięgnięto po nawę "Curtiss", która nawiązuje od nazwiska jednego z pionierów spalinowych jednośladów (i lotnictwa) w USA - Glenna Curtissa. Do pierwszych motocykli sprzed ponad 100 lat nawiązuje też stylistyka współczesnych motocykli elektrycznych: długi rozstaw osi, niespotykana średnica kół, cała geometria podwozia. Znalazły się też elementy inspirowane lotnictwem z epoki.

Kanapa niczym siodło kowbojskie. W przyszłości zgodnie z założeniami firmy koni ma być w tej maszynie 217!

Najbardziej zaskakująca w motocyklu jest jego mała szerokość. Motocykl został zaprojektowany tak by być jak najwęższym. W dużym stopniu ułatwił to brak zbiornika paliwa i odpowiednie umiejscowienie baterii. Z ciekawostek warto zwrócić uwagę na przednie zawieszenie typu monoshock, w pełni regulowane, obudowane modułami z aluminium i włókna węglowego.Na dodatek ciekawostką jest stópka automatyczna.


Do tego dwa grube wężyki wystające przy kokpicie. Maksymalnie niepraktyczne i bezsensowne. Nie da się ich nie uwielbiać.

Wąziutki przód, szeroka kanapa - z tej perspektywy wygląda intrygująco.

"Nowy Złoty Wiek" amerykańskich motocykli to niestety ciężka sprawa - firma cały czas próbuje pozyskać kapitał by w pełni rozwinąć skrzydła i oferować motocykle, które mimo niewątpliwej śmiałości wizji nie podbiją rynku. Nabywców na takie atrakcje Jest raczej niewielu, ale jak zauważają ludzie z Curtiss, którzy mają niewątpliwy talent do tworzenia chwytliwych sentencji:


"Piękno nie jest celem, piękno jest rezultatem"

Cena zaczyna się od 81 000 $, czyli według obecnego kursu lekko 250 000 złotych.Sztuka nie zawsze ma się podobać. Czasem sztuka ma po prostu uderzyć z zaskoczenia w tył głowy. Szokować i formatować świadomość. Tym samym motocykle Curtiss w pełni zasługują na miano motocykli transgresywnych