Wszystkie grzechy MV Agusty - kasa, klasa i włoska robota

MV Agusta i jej prezes - Giovanni Castiglioni najchętniej zapomnieliby o minionym roku. 2016 był dla firmy czasem niestabilności finansowej, dochodzeń śledczych i procesów. Dodajmy do tego strajk pracowników i permanentne próby rozwodu z Mercedesem. Jakie są tego efekty?

Grzechy i grzeszki

Efekty są takie, że MV Agusta nie ma środków na stworzenie zapowiadanego już wcześniej superbike'a. Oczywiście problemy finansowe nie zaczęły się wczoraj. MV Agusta to historyczna marka mająca za sobą nie jeden kryzys. Jednak Tym razem to, co miało być kołem ratunkowym zadziałało jak kowadło.

A chodzi o postać prezesa firmy - Giovanni Castiglioni. Castiglioni  to faktycznie włoska motocyklowa arystokracja. Od tego nazwiska wziął się człon "Ca" w nazwie Cagiva. Przekazanie steru firmy młodemu menadżerowi miało poprawić kondycję firmy. Castiglioni sam zapowiadał, że chce uczynić z MV Agusty firmę rodzinną. Produkcja skupiłaby się na ekskluzywnych motocyklach dla bogatych.

Co łatwiej wybaczyć: niekompetencję, czy chciwość? Wiele wskazuje na to, że prezes MV Agusty zgrzeszył jednym i drugim.

Restrukturyzacja oznaczała zmniejszenie produkcji do około 9000 motocykli rocznie (wrócimy do tego). Liczba pracowników zmniejszyła się z 300 do 200. Kluczowy dla każdej firmy motocyklowej dział badania i rozwoju zmniejszył liczebność z 70 do 40 osób. Mimo wszystko te kroki mogły postawić firmę na nogi. Ale sytuacja firmy okazała się nie tylko niepewna, ale co gorsza - niejasna.

Włoski sport narodowy

Włoska Guardia di Finanza odkryła, że MV Agusta ma swoje za uszami. Min. firma nie opłacała składek na ubezpieczenie socjalne swoich pracowników, a środki wykorzystywała do opłacania należności dla dostawców części. Już wcześniej w 2016 toczyło się dochodzenie w sprawie Castiglioniego. Chodziło o niejasności w sprawozdaniu podatkowym. Sprawa wróciła pod koniec roku wraz z zajęciem przez policję finansową samochodu Ferrari. Zabawa w ciuciubabkę ze skarbówką to włoski sport narodowy.

MV Agusta na papierze - tyle będzie musiało nam wystarczyć

Wszystko to prowadzi do smutnej konkluzji. Wyprodukowanie superbike'a przekracza obecne możliwości MV Agusty. Firma rzekomo koncentruje się na czterocylindrowym Brutale 1000. Dodajmy, że najgłośniejszym motocyklem, o jaki wzbogaciło się portfolio firmy w 2016 roku był przypominający głowonoga MV Agusta Zagato. Zagato powstał na indywidualne zamówienie biznesmena z Japonii.

Black Ocean? Agent 007 zgłoś się...

Koło fortuny może się jeszcze obrócić. Ostatnio pojawiły się informacje o doinwestowaniu firmy przez angielsko-rosyjską grupę inwestycyjną o wdzięcznej nazwie Black Ocean. Porozumienie zostało podpisane. Kwota powinna umożliwić ułożenie się z dostawcami i pracownikami.


Black Ocean - to brzmi jak nazwa złowieszczej organizacji z filmów z Jamesem Bondem. I ma siedzibę w Moskwie. 

Działalność Black Ocean koncentruje się głównie na mediach cyfrowych, e-commerce i technologiach mobilnych. Swoje przedstawicielstwa posiada w Moskwie, Londynie, Nowym Jorku, Luksemburgu. Pachnie to wszystko tajemniczą korporacją i teoriami spiskowymi, ale trzeba być dobrej myśli.

Skoro mowa o optymistycznym patrzeniu w przyszłość - deklarowaną wcześniej produkcję na poziomie 9000 egzemplarzy MV Agusta zmniejszyła do 5000. Ktoś jeszcze wierzy, że rok 2017 będzie lepszy od minionego?