M11 to nietypowa konstrukcja, takie brzydkie kaczątko, które jednak może przekonać nas do siebie swoim kwakaniem.
150 słusznych kilogramów
Jest czarny, ma sporo chromu i nietypowy wygląd. W tym wyglądzie jest taka mała odrobinka czegoś z dawnych motocykli (chociaż pisząc te słowa, zdaje sobie sprawę - że motocykl powstał w Azji). Tył motocykla jest krótki i dobrze skrojony, siedzenia i oparcie dla pasażera są więcej niż wystarczająco wygodne, a całość okalają nisko poprowadzone tłumiki po obu stronach.
Części metalowe są dobrze polakierowane, bak wygląda świetnie - jednak nasze zastrzeżenia budzi spora ilość plastików średniej jakości imitujących chrom. Tutaj mogłoby być lepiej. Do tego mamy mocno wysunięte przed siebie przednie zawieszenie - zabieg dziwaczny (mi osobiście nie przypadł do gustu), jednak prowadzenie motocykla na tym skorzystało... jest wprost bajecznie prosty i łatwy do wyczucia.
Dwa zawsze lepsze niż jeden
M11 posiada dwucylindrowy silnik o pojemności 125ccm i mocy nieco ponad 10 KM. Wydaje się to niewiele prawda? Nam też tak się wydawało, jednak silnik to jeden z najlepszych punktów tego motocykla - kultura pracy dwóch garów jest o niebo lepsza niż większości jednocylindrowców w tym segmencie cenowym. Tutaj nic się nie trzęsie, a śrubki nam nie powypadają z wrażenia. Zadziwia też prędkość maksymalna - bez większych trudów uda nam się wyciągnąć (i to bez wiatru w plecy) 115km/h! Z 10KM to więcej niż zadowalające... był to nasz pierwszy choppero/cruiser w klasie 125ccm, któremu dane było spokojne wyprzedzenie ciężarówki w pełnym pędzie.
Zawsze coś musi pójść nie tak...
Nasz entuzjazm dotyczący silnika popsuła nieco skrzynia biegów. Niestety kolejne zmiany przełożeń nie są zbyt precyzyjne i nie chodzi nam tutaj o mechanizm, a o brak informacji które powinny do nas docierać z naszej stopy. Zapinamy kolejny bieg - on wszedł, ale my tego nie czujemy. Szczególnie wbijanie piątki jest tutaj w kwestii domysłów. Za wszystko prawdopodobnie odpowiada źle usytuowana dźwignia zmiany biegów.
Miękko i wygodnie
Zawieszenie w tym motocyklu spodoba się wszystkim tym, którzy cenią wygodę swoich 4 liter - grube i solidne przednie lagi miękko wybierają studzienki, nierówności na drodze i kocie łby. Tył także nie budzi większych zastrzeżeń, a całość dobrze komponuje się z grubą kanapą. Na M11 jest po prostu wygodnie. Owszem, podczas ostrego hamowania przedni widelec mocno zanurkuje - ale to raczej standard w tej klasie.
Ostre heble - prawdziwe szaleństwo
Junak w tym modelu przeszedł sam siebie. Dynamiczny silnik i... ostre heble? Zarówno przód jak i tył hamuje tarczami. W dodatku z przodu mamy podwójne tarcze, dwutłoczkowe zaciski i stalowy oplot - istne szaleństwo! Jak na potrzeby motocykla, całość działa rewelacyjnie - to najmocniejszy układ hamulcowy w tej kwocie. Niestety opony nie są w stanie sprostać sile hamowania i zwyczaje będą się blokować. Ten zarzut jest szczególnie skierowany do przedniej opony, warto więc zainwestować w lepsze gumy.
Junak M11 - motocykl z charakterem
Chyba to najbardziej lubimy w motocyklach - ich charakter, a M11 go ma. To motocykl pełen sprzeczności... z jednej strony mamy bardzo udany silnik, dynamiczny i kulturalny, a do tego kiepską skrzynie biegów. Komfortowe zawieszenie i szalone hamulce, które zamęczą naszą przednią oponę. Całość dobrze spasowana, ale mogłoby się obyć bez chromowanych plastików. M11 zwraca na siebie uwagę, a przygoda z nim z całą pewnością była ciekawa.