Jak to jest z tymi babami na torze?

Nazywam się Ola i od teraz będę się starała dzielić swoimi przemyśleniami z motocyklowego świata, który stał się całkiem niedawno także moim światem. Nie opowiem wspaniałej historii jak to moi rodzice - motocykliści wciągnęli mnie w ten niesamowity świat, jak od dziecka stawiałam moto-kroki i jak bardzo motocykle są całym moim życiem. Nie opowiem bo nie mam takiej historii. Od zawsze zerkałam w stronę motocykla stojącego na światłach czy podążałam wzrokiem jak przejeżdżał obok. Prawo jazdy zrobiłam dużo później niż samochodowe bo ciągle albo nie było czasu albo brakowało funduszy, które musiałam zdobyć sama. W końcu się udało! A wtedy, tak jak wszystko co robię, pochłonęło mnie bez końca. Tylko że tym razem, w przeciwieństwie do wspinaczki, żeglarstwa, spadochronów, snowboardu, ekstremalnego podróżowania, wszelkiego skateboardingu i innych po drodze wymyślonych rzeczy, poczułam, że to jest coś w czym mogę być dobra i chcę być.

Pierwszy motocykl, pierwszy wyjazd na tor

Uczyłam się pilnie, jeździłam bez prawa jazdy, kupiłam wymarzony pierwszy motocykl – ukochaną Hondę CBR F3 i zostałam zabrana przez chłopaka na tor. Patrząc jak inni wchodzą w zakręt z dużą prędkością i (w dodatku!) na kolanie pomyślałam – wariaci! 2 tygodnie później w trampkach, w nie swoim kasku poznawałam nitkę toru w Białej Podlaskiej. Toru o którym na pewno wspomnę później. Zaczęłam jako rodzynek - jedyna dziewczyna wśród tylu facetów i być może właśnie to pomogło mi funkcjonować na torze.

Aby nauczyć się chodzić trzeba upaść

Pierwsze zejście na kolano, pierwszy wyjazd na „prawdziwy” tor, pierwsza (a później druga) gleba. Wszystko to w krótkim ale jakże intensywnym zeszłorocznym sezonie, tym samym w którym dopiero nauczyłam się zmieniać biegi i skręcać. Od tamtego czasu motocykle całkowicie mnie pochłonęły. Bez doświadczenia i bez strachu brałam udział w każdym wyścigu w jakim tylko mogłam, zostawiając z tyłu o wiele bardziej doświadczonych motocyklistów. Niestety miałam 2 wypadki spowodowane tylko brakiem umiejętności i nie pilnowaniem ciśnienia w oponach. O ile po pierwszym zebrałam się bez problemu, tak po drugim powstała blokada w głowie z którą przyszło mi walczyć na początku tego sezonu.

Nowy motocykl i nowe siły

Zimą udało mi się sprzedać ukochaną Hondę i obecnie jeżdżę na Suzuki GSX-R 600  przygotowaną na tor. Dużo zmieniło się wraz ze zmianą motocykla ale czuję, że na pewno wyjdzie mi to na dobre. Wiem, że nie trzeba być silnym a wystarczy czuć się silnym. I wtedy można zrobić krok w tył tylko po to by później pójść 2 kroki do przodu.

Co będzie dalej?

Jestem pewna, że w kolejnych tekstach będę wracać do swoich początków. Możliwość pisania tu niesamowicie mnie cieszy, gdy w końcu mogę komuś pomóc (szczególnie dziewczynom na torze!), opowiedzieć swoją historię, zachęcić do jazdy, a przede wszystkim dzielić się wszelkimi przemyśleniami z motocyklowego świata, a przynajmniej z tej malutkiej części jaką znam. Chciałabym pisać relację ze swoich wyjazdów aby móc przedstawić wam konkretny tor, koszty związane z takim wyjazdem, swoje poczynania. Chciałabym też (podążając za świetnym pomysłem chłopaków – twórców całego pomysłu motobanda) zachęcać i pisać porady dla dziewczyn które chciałyby wyjechać na tor lub jeżdżą i tak jak ja walczą z różnymi przeszkodami na torze. 

Jestem otwarta na wszelkie nowe pomysły i nie chciałam do końca określać tego co dokładnie chcę tutaj zamieszczać, bo mam nadzieję, że będzie to uzależnione od tego co akurat wyda się ważne lub ciekawe. Oprócz tekstu postaram się umieszczać filmy z wyjazdów, z jazdy na torze! Mam nadzieję, że nie zanudziłam was wstępem i będziecie zaglądać tu częściej ! 

Komentujcie, udostępniajcie i czekajcie na więcej :)

Aleksandra Mnich