Ducati Monster 1200S - Video test.

Są rzeczy, które facet musi w życiu zrobić, inaczej przestaje być facetem. O zasadzeniu drzewa, płodzeniu syna czy budowie domu słyszał pewnie każdy. Czasy się jednak zmieniają, a wraz z nimi życiowe prawdy. Jak to więc jest w dzisiejszym nowoczesnym świecie? Podobno facet musi umieć wyprasować sobie koszulę i naprawić zepsuty kran w zalewie. To wszystko banały! Najważniejsze jest to, aby chociaż raz przejechał się motocyklem Ducati!

Ducati Monster 1200S to prawdziwa klasa premium, najmocniejszy i najmłodszy wśród wszystkich Monsterów; 145 koni, 124,5 Nm , 209 kilogramów, a to wszystko opakowanie w krwisto czerwony, skąpy strój naked bike'a, który kontynuuje legendę poprzedników nie zapominając o nowoczesności w postaci rozwiązań rodem z WSBK.

Wygląd motocykla to jego wielki atut.

Są gusta i guściki. Duży Monster nie każdemu musi się podobać, jednak nikt nie przejdzie koło niego obojętnie. Ten motocykl to prawdziwa miss mokrego podkoszulka - wyzywająca i ponętna. Muskularna sylwetka, jednostronny wahacz odkrywający felgę oprócz tego dbałość o każdy nawet najdrobniejszy detal. Począwszy od przełączników na szerokiej kierownicy po tylny błotnik podtrzymujący jednocześnie tablice. Silnik, rama, wydech, wspomniany wahacz… nic nie zostało pominięte przez włoskich designerów. Całość pieczołowicie dopracowana z użyciem świetnych materiałów. Monster gwarantuje wszechobecne wrażenie prestiżu i dbałości o szczegóły. Wiecie jakie hasło widnieje w fabryce w Bolonii? Brzmi ono tak - Detale tworzą perfekcje ale perfekcja nie jestem detalem. Prezentowany motocykl jest kwintesencją tych słów, szczególnie jeśli chodzi o wygląd. Pytanie jak to jeździ...

To nie motocykl, to dzikie zwierzę. 

Dokładnie takie wrażenie wzbudza podczas jazdy Monster 1200S. Kiedy jedziesz na niskich obrotach jest kapryśny i wyraźnie rozgniewany. Motocykl cały drży i szarpie zmuszając do redukcji i jazdy w wyższych partiach obrotów. Przekroczenie połowy skali obrotów budzi w Monsterze prawdziwą bestie. Owszem, konkurencja posiada jeszcze większe stada koni, jednak Ducati oddaje moc w bardzo bezpośredni i zdecydowany sposób. Zjedzenie wiadra ecstasy do śniadania daje mniejszego kopa adrenaliny niż ten, który odczuwam podczas przyspieszania tym motocyklem. Dodanie gazu jest wręcz nieprzyzwoitą przyjemnością, to już nie frajda z jazdy, tylko prawdziwa orgia. Silnik Testastretta 11 odurza jak narkotyk.. Dodatkowo wydech… wystarczy delikatne muśnięcie manetki aby wydobyć z Bolońskiej piękność dźwięk, przy którym koncerty Behemota brzmią jak dziecięce kołysanki. Agresywne składanie się w zakręty wymaga wprawy i początkowo nie przychodzi tak łatwo jak chociażby na Kawie Z1000SX którą testowaliśmy równocześnie z monsterem.  Za to stabilność i neutralność stoi na wysokim poziomie nawet w szybkich długich łukach.

Coś za Coś.

Tym sprzętem po prostu chce się jeździć, dalej, mocniej, szybciej! Jednak nic na tym świecie nie jest za darmo. Monster 1200S to wymagający motocykl. Oczekuje od nas zdecydowania i twardej ręki, tutaj nie ma miejsca na zawahania. Jeśli chcesz wbić bieg musisz zrobić to mocno i pewnie, kiedy chcesz zahamować nie wystarczy muśniecie klamki, do zakrętu musisz składać się zdecydowanie i odważnie .

Pewnie zastanawiacie się teraz co ten gość chrzani!? Przecież mamy tutaj zawieszenie Ohlinsa. Z przodu widelec USD 48mm z pełna regulacją. Z tyłu amortyzator Monoshock wspierający albuminowy jednostronny wahacz.  Za hamowanie odpowiada układ BremboMonobloc M50 pochodzący wprost z Ducati 1199 Panigale. Dodatkowo wspomniane rozwiązania sięgające WSBK w postaci ramy przytwierdzonej bezpośrednio do głowicy cylindrów silnika. Ten sprzęt  musi jeździć jak marzenie!

Macie racje - jeździ jak marzenie, jednak każde marzenie wymaga od nas pewnego zaangażowania żeby się spełniło. Nie wystarczy kupić najlepszy aparat fotograficzny na świecie - żeby robić zdjęcia króliczka Playboya... trzeba umieć ten aparat obsłużyć. Podobnie jest z tym motocyklem. Jeszcze nigdy nie czerpałem takiej satysfakcji z jazdy czymkolwiek. Jest to sprzęt, który dużo od nas oczekuje ale jest w stanie odpłacić się nam po stokroć.

Safetyfirst.

Na tak porywającym motocyklu łatwo o zapomnienie,  dlatego Ducati wyposażyło go w szereg elektronicznych wspomagaczy bezpieczeństwa. Całość ochrzciła nazwa Ducati Safety Pack. Za operowanie przepustnicami nie odpowiada kierowca, tylko system Ride by Wire. Odkręcenie manetki gazu to jedynie sugestie drivera, które analizuje i ocenia komputer. Robi to w trzech trybach jazdy. Urban, Touring i Sport. Każdy z trybów oferuje inną reakcje na gaz inne ustawienia spośród 3 trybów ABS-u i 8 kontroli trakcji. Naszym zdaniem 3 fabryczne mapowania silnika są zupełnie wystarczające w drogowych warunkach i nie ma potrzeby zagłębienia się w czeluści ustawień.  Tryb Urban ogranicza moc do 100 koni, a kontrole trakcji zwanej w Bolonii Ducati Traction Control (DTC) ustawiania na najwyższym poziomie czujności podobnie jak ABS. Reakcja na gaz jest spokojna i liniowa. Kolejny tryb to Touring, który  ustawia DCT oraz ABS w środkowym położeniu, do dyspozycji mamy całe 145 koni, jednak reakcja na gaz nie jest tak spontaniczna jak w ostatnim trybie czyli Sport. Bezpośrednia reakcja na gaz oraz elektroniczne wspomaganie w najniższych stanach gotowości, pełna moc bezgraniczna, tak w skrócie wygląda tryb Sport. ABS pochodzi od Boscha i świetnie wywiązuje się ze swojego zadania. Praca ABS jest wyczuwalna, jednak w zadanym stopniu nie destabilizuje motocykla. Samo hamowanie to również atut Monstera. Hamulce charakteryzują się siłą woła pociągowego i tak jak w jego przypadku, nie reagują na delikatne traktowanie. Chodzi o rozpoczęcie hamowania, przydała by się bardziej agresywna reakcja. W Ducati jest ona spokojna - aż za spokojna - jednak każdy gram nacisku zwiększający siłę na klamce daje wyraźną różnicę w sile hamowania.

Odrobina goryczy.

Nie wszystko zostało jednak tak dobrze wykonane. Tylny hamulec praktycznie nie istnieje. Ruszanie pod górę to świetny trening dla prawej nogi. Aby motocykl się nie stoczył trzeba wcisnąć hamulec z całej silny. Łydka jak u Schwarzeneggera gwarantowana, jednak zapomnijcie o dozowalność. Warto dodać ze wspomniane tryby jazdy zmieniają grafikę widniejącą na kolorowym wyświetlaczu, który zastępuje tradycyjne zegary. Wygląda on świetnie jednak w pełnym słońcu staje się praktycznie bezużyteczny – nić nie widać.  Po zmierzchu mimo trybu nocnego może nas oślepiać. W gąszczu informacji płynących z wyświetlacza zapomniano o wyświetlaczu biegu co jest wręcz zaskakujące.

Jest tylko jedna istotna rzecz, której nie polubiłem w tym motocyklu. Był to moment, w którym musiałem się z nim rozstać. Mimo wielu przejechanych kilometrów przygoda z Ducati pozostawiła po sobie straszy niedosyt, jazdy oczywiście. Będę z wami szczery. Ducati mnie oczarowało...

Druga opinia - Daniel.

Mnie z początku rozczarowało, jednak kolejny dzień przyniósł podobne wrażenia jak u Łukasza. Do minusów dodałbym jeszcze cenę. Ta - wynosi 68.900 zł za nowy motocykl. Dosyć drogo, jednak wiadomo Ducati się ceni. Z plusów, warto też wspomnieć o spalaniu - jak na tak potężny silnik, spalanie oscyluje w granicach 6,9L. Jednak kto by się tym przejmował przy motocyklu za 70.000 zł :)