Bandit 1200 szosował po ulicach przez długich 10 lat i w pełni zasłużył na swoje miano. Majestatyczny silnik, napędzany paliwem i męską dumą pamiętał dokładnie czasy swojego zawadiackiego dziadka, czyli GSX-R'a 1100. Olejak był znany ze swojej ignorancji na takie słowa, jak "awaria", czy "Coś się zepsuło, nie było mnie słychać".
Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy.
20 letnie życie olejaka dobiegło końca, gdy w Europie zaczęły obowiązywać nowe normy emisji spalin. Suzuki stworzyło więc zupełnie nową - nowoczesną jednostkę napędową, godną pociągnąć legendę dalej. Chłodzenie cieczą, jeszcze więcej mocy i odświeżony wygląd. Bandit był gotów by wyjechać na drogi.
Duży bandzior jest duży. Tutaj spokojnie zmieści się kawał chłopa, a z tyłu nadal będzie sporo miejsca dla pasażerki. Linia motocykla nieznacznie się wyostrzyła. Okrągłe kształty przeszły w ostro zakończone cięcia. Pojawił się elektroniczny wyświetlacz prędkości. Jednak fani klasyki nadal będą usatysfakcjonowani - zegary choć nowocześniejsze, to nadal okrągłe.
Suzuki Bandit - Trenerzy fitness go nienawidzą! Odkrył jeden prosty sposób, jak być żwawym mimo masy 225 kg!
Dla mnie Bandit 1250 w wersji naked, to najładniejsza maszyna z tamtego okresu. Zawsze lubię zawiesić na nim oko, to prawdziwy bandzior z odpowiednim wydziorem.
Nieskończona ilość Nm
Słuszne rozmiary to także odpowiednia masa. 225 kg na sucho - to czuć przy przepychaniu Bandita na parkingu. Trenerzy fitness mogliby się uczyć od Bandita, jak w sekundę zrzucić 50 kilo. Wystarczy dodać gazu. Nieskończona ilość Nm (a dokładnie 108 Nm) wypycha motocykl z ogromną siłą przed siebie.
Wszystko to w szosowym bądź co bądź krążowniku. Mocy mamy zawsze pod dostatkiem, a power który dostajemy już od 3700 obrotów sprawia, że Bandit lekko poproszony chętnie stawia przednie koło w górę. Bez sprzęgła, czyste power wheelie.
By zobrazować charakter motocykla warto podać jedną wymowną wartość - 3,5s. do setki!
15 minut jazdy wystarczy, aby zadomowić się na siodle Suzuki. Pokonywanie zakrętów? Szybkie łuki bandzior pokonuje z dużą, jak na swoje wymiary gracją. To bardzo przyjemna, dynamiczna a przy tym wygodna maszyna. Sam byłem zdziwiony, że te same zakręty, które kilka dni temu pokonywałem na Hondzie CB600F Hornet - Bandzior pokonuje z równą stabilnością i podobną prędkością.
Konkurencja:
Heble
Suzuki nigdy nie było znane z super hebli. Skarżyli się na to właściciele Hayabusy, szaleńcy na G-SXR 1000, nie wspominając już o Bandicie 600 - tam heble są zwyczajnie chu*owe. Jak jest w 1250? Zdecydowanie lepiej! Może nie jest szaleństwo, dodatkowo w naszym egzemplarzu punkt hamowania zaczynał się bardzo późno - ale gdy już zagonimy do pracy 4-tłoczkowe zaciski, Bandit posłusznie zwalnia.
Podsumowanie
Duży bandzior skradł moje serce. Genialny motocykl do latania w lekkie i dłuższe trasy, czy do pośmigania kumplami - wszędzie tam bandyta da sobie radę. Jedynie w zatłoczonym mieście może się zmęczyć. Przepychanie się między samochodami nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy które można robić latem, a parkowanie i zawracanie jest zwyczajnie męczące. Jednak te drobne niedogodności rekompensuje świetny silnik, dobre prowadzenie i bandycka legenda. 1250 to godny następca 1200.