Skully jednak trafi na rynek? Druga szansa projektu, który pogrążył zaufanie tysięcy motocyklistów.

Skully zapisał się w historii jako jeden z najbardziej spektakularnych przykładów nadużycia zaufania w internecie. To co miało zrewolucjonizować motocyklizm i bezpieczeństwo skończyło żywot w atmosferze skandalu z luksusowymi hotelami, drogimi trunkami i szybkimi samochodami w tle. Czy da się to uratować?

Projekt wart miliony

Pomysł na Skully był w sumie banalny - zaoferowanie nowoczesnego kasku wyposażonego w wyświetlacz na wizjerze. Wyświetlacz działać miał głównie jako dodatkowe lusterko wsteczne. Po kilku latach pomysł zintegrowania kasku z wyświetlaczem cyfrowym nie wydaje się już tak oryginalny. Podobne projekty zaczęły pojawiać się na całym świecie (w tym w Polsce), pojawił się również HUD opracowywany przez BMW.

Zbieranie środków na realizację Skully przebiegało na platformie Indiegogo. O projekcie zrobiło się naprawdę głośno po 2014 roku. Wyszło wtedy na jaw, że twórcy firmy przehulali 2,5 mln$ pozyskane z crowdfundingu. Isabel Faithhauer, pracownica firmy oskarżyła swoich pracodawców o zdefraudowanie środków finansowych i ujawniła na co poszła kasa. Były to min.:

  • 80 tysięcy dolarów na podróż do Chin,
  • wypożyczenie Lamborghini na weekend,
  • zakup Dodge'a Vipera,
  • zakup drugiego Dodge'a Vipera po tym, gdy pierwszy został rozbity,
  • cztery motocykle,
  • 2000 dolarów na wypożyczanie limuzyn na Florydzie,
  • 2000 dolarów w klubie ze striptizem,
  • 2345 dolarów na obrazy,
  • lot last minute na Hawaje pierwszą klasą.

Tu pasuje opis: "Ci bracia w krótkim czasie zostali bogaczami!!! Sprawdź jak zakpić z dobrej woli motocyklistów i zarobić miliony!"

Słowem - użytkownicy, którzy wpłacili po 1000$ na konto Skully i nie otrzymali NIC mieli prawo czuć się - łagodnie mówiąc - oszukani przez braci Weller. Pieniądze przepadły, projekt upadł. O kontrowersjach wokół kasku pisaliśmy rok temu - "Pękła bańka".


Odkupienie win

Wydawało się, że sama nazwa "Skully" jest dziś spalona na starcie, a jednak znaleźli się śmiałkowie gotowi dokończyć dzieła i wprowadzić produkt na rynek. Nowi inwestorzy - Ivan i Rafael Contreras - odcięli się od poprzednich twórców i napisali wiadomość do wszystkich, którzy wsparli projekt w przeszłości. Bracia Contreras kierują hiszpańską firmą Torrot, która stała się znana za sprawą ożywienia marki Gas Gas - hiszpański producent motocykli trialowych i crossów.

Jeżeli twórcy pozostaną konsekwentni w swojej deklaracji, to wypada pogratulować uczciwego podejścia do klienta.

Powstała nowa firma - Skully Technologies i nowy kask - SKULLY FENIX. Przedsiębiorcy postawili na przejrzystość i chęć "zrobienia tego prawidłowo". Każdy kto kupił prototypowy kask Skully AR-1 w przedsprzedaży będzie miał prawo (po zarejestrowaniu się) odebrać kask SKULLY FENIX. To samo dotyczy osób, które wpłaciły w poprzednich latach 1200$ na rzecz projektu. Pozostałym przysługują rabaty na nowy kask, oraz firmowe gadżety. Zawsze to jakieś pocieszenie.

Bajery i lasery?

Jest jeszcze druga kwestia - czy takie gadżety, jak Skully naprawdę wytyczają przyszłość motocyklizmu? Bo tak właśnie kreowany był nieszczęsny projekt - jako rewolucja i przełom. W odsieczy na to pytanie przychodzi przykład ze świata sztuki filmowej. Kiedyś - w latach '70 i '80 - 3D było tanią technologią wykorzystywaną przy tworzeniu "trójwymiarowych" wersji filmów. Filmy nie były najwyższych lotów - były tylko ciekawostką oglądaną w tandetnych okularach na nosie.

Fot.: https://en.wikipedia.org/wiki/File:Anaglyph_glasses.png#file Copyright:Gerson Chicareli 2013

W roku 2009 wszedł "Avatar" - okazało się, że tania technologia stała się drogą technologią. Widzom starano się wmówić, że tak wygląda przyszłość kina: kup dwa razy droższy bilet, potem kup nowy telewizor i doświadcz czegoś nowego. Gdzie teraz jest ta 3D-rewolucja? Czy ludzie potrzebują od kina tego rodzaju atrakcji?

I czy właśnie tak samo nie skończą innowacyjne kaski pokroju Skully?