Dwie części jednego jabłka...
Kawasaki miało trudny orzech do zgryzienia - konkurencja ostro wywindowała poprzeczkę. Yamaha pokazała nowe, niesamowicie wyśrubowane wcielenie R6, zaś Honda zaskoczyła wszystkich nową linią RR. Zieloni musieli dać z siebie wszystko, aby ponownie zaskoczyć świat i stanąć na podium. Postawili więc nie na jedną, ale aż dwie nowe premiery sportowych 600tek!
Nowe motocykle Kawasaki miały niesamowicie agresywną, owadzią aparycję! To właśnie ten model zapoczątkował "modliszkowy" wizerunek zielonych.
Model ZX-6RR miał standardowe 599ccm3, pełną regulacje zawieszenia i sprzęgło antyhoppingowe w standardzie. Był to motocykl bliski temu, którego kojarzymy z WSBK. Kawasaki nie kryło, że model RR jest przeznaczony głównie dla osób, chcących ścigać się na torze. Na drogę bowiem przygotował coś zupełnie nowego.
...w jednej połówce ukryty siedzi robak
ZX-6R 636 - miał dokładnie te same owiewki co model RR, ale jego nieco mniej wysilony silnik został powiększony o 37cm³! I choć taki pomysł Kawasaki zaprezentowało już rok wcześniej (w starej szóstce), to właśnie od tego modelu zaczęła się legenda 636. Silnik generował 118 KM i 64 Nm, przy czym moc maksymalna podczas optymalnej pracy air boxów mogła zwiększyć się do 125 KM. Na tylne koło wędrowało dokładnie 111.4 KM więc strat było niewiele.
636 zaskoczyło wszystkich swoją żywiołowością i dzikim oddawaniem mocy w wyższych partiach obrotów, jednocześnie praca silnika była bardzo gładka z dołu. Praca wtryskiwaczy nie pozostawiała nic do życzenia, reakcja na gaz jest natychmiastowa, odczuwalna i odbywa się bez szarpnięć. Podczas ostrego przyspieszania towarzyszyć będzie nam charakterystyczny świst, wydobywający się wprost z silnika - tak jakby ten mały zielony potwór miał tam ukryty kompresor.
Najmniejsze tarcze hamulcowe w klasie
To rzuca się w oczy - ninja miała z przodu dwie tarcze, o średnicy zaledwie 280 mm. Konkurencja starała dobijać się do 300 mm, więc taka różnica może dziwić - jednak wszystko wyjaśnia się podczas pierwszego hamowania. Cztero-tłoczkowe, radialne zaciski hamulcowe są zaskakująco sprawne, a siła hamowania całego układu w żaden sposób nie odbiega od tej, znanej z innych japońskich sportowych 600-tek.
Więcej sportu
Choć model 636 nazywany był bardziej drogowym, ba - w niektórych broszurkach wręcz miejskim motocyklem sportowym, to pierwsze przejechane kilometry wybitnie ukazują jego charakter. Kierownica jest szeroka i bardzo nisko osadzona, przez co cała nasza pozycja jest aktywna, pochylona do przodu, z szeroko rozstawionymi łokciami. Jeżdżąc ninją czujemy pewność prowadzenia, zawieszenie świetnie współpracuje z motocyklem - a ten, chętnie pochyla się w kolejnych zakrętach wychodząc z nich z dziką radością. Aktywna pozycja sprzyja szybkiej jeździe, jednak z całą pewnością nie można nazwać jej miejską czy wygodną. Choć kręgosłup nie wypadnie nam przez nogawki po przejechaniu 200 km i z całą pewnością da się tym motocyklem wybrać na wakacje - to będą to bardzo sportowe wakacje.
Jak to jest z tą legendą?
Kawasaki pokazując światu 636 pokazało swoje nowe oblicze. Motocykl o niesamowicie świeżej i agresywnej aparycji w połączeniu z dobrym zawieszeniem i genialnym silnikiem uderzył ostro w rynek. Z całą pewnością jest to jedna z ciekawszych propozycji motocykli sportowych, która wyróżnia się w tłumie. Niestety jak to w życiu bywa, mimo niezbyt wygórowanych cen na rynku wtórnym - wcale nie jest łatwo znaleźć zadbany egzemplarz, jednak jeżeli już Ci się to uda - z całą pewnością poczujesz adrenalinę i satysfakcję na zlotach.