W 2003 roku Yamaha przywróciła do życia jedną ze swoich sprawdzonych maszyn - XT wróciło z nowym silnikiem, ramą i wyglądem. To uniwersalna konstrukcja, która wcześniej dobrze się sprawdziła jako turystyczne enduro. Podczas premiery kolejnej generacji XT do salonów wjechały jednocześnie wersje R (enduro) i X (szosa). W nasze ręce trafiła wersja szosowa, szumnie nazywana supermoto.
Wygląd
XT660 wygląda dobrze, jest wysokie, wąskie w talii, a dwa ostro zadarte tłumiki pod ogonem nadają agresji. Przez 15 lat w wyglądzie yamahy zmieniały się głównie malowania - bo po co zmieniać coś, co wygląda całkiem dobrze? W zasadzie wygląd nie zdradza faktu, że ani to rasowe supermoto ani enduro...
Waga "ciężka"
A powodem tego jest ciężar - masa na sucho przekracza 170 kg, jest grubo. To waga sportowych 600tek, rasowe supermociaki ważą dobre 30 kg mniej - wniosek nasuwa się sam, XT660X nie będzie tak szybki jak KTM SMC 690, daleko mu też do Husky SMS630, to jednak wcale nie oznacza, że jazda tym sprzętem jest wyzuta z frajdy. Od takiego stwierdzenia, jestem naprawdę bardzo daleko!
Głośno albo wcale!
Odpalony silnik XT'ka przenosi sporo wibracji na kierownicę, podnóżki a nawet tablice rejestracyjną czy kierunkowskazy (choć to, akurat sprawka dwóch wydechów). Praca silnika jest grzechocząca, reakcja na gaz twarda i zdecydowana. Do dyspozycji mamy 48 KM i 58 Nm - nie są to wartości powalające w tej klasie, ale wystarczają aby skutecznie rozpędzać się do setki (w okolicach 5 sek). Nasze zapędy prędkościowe zakończymy w graniach 170 km/h.
Atut? Niezniszczalność
Skoro nie na torze wśród SM to gdzie XT sprawdzi się najlepiej? W mieście, na szosie a nawet w lekkim szutrze. Yamaha stworzyła motocykl, który zdecydowanie nie jest najostrzejszym narzędziem ale za to jest jednym z najwytrzymalszych. Największą bolączką rasowych SM są mocno odchudzone i mało wytrzymałe silniki - przebiegi liczone w mth. Jazda od remontu do remontu. Tutaj tego wszystkiego nie masz - zalewasz dobry olej i latasz ile wleziesz.
XT łyka kolejne kilometry i cieszy z bezawaryjnej jazdy - przy tym przeciskanie się w mieście to czysta frajda. Motocykl chętnie przyspiesza od dołu, lubi zakręty a wszelkie nierówności drogi ma głęboko... w dwóch wydechach! Jedyne o czym trzeba pamiętać, to fakt, że motocykl jest wysoki więc warto się do niego najpierw przymierzyć.
Supermoto ma jeszcze jedną wadę - to jednoosobowe sprzęty. Jazdę dla pasażera ciężko nazwać przyjemną, ba - nawet sam biker po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów zacznie narzekać na wąskie siodełko. Z XT'kiem nie ma tak źle, tutaj wygoda jest zbliżona do tej znanej z nakedów. Spokojnie można wybrać się na wycieczkę, nawet w dwie osoby. Nie będzie to może komfort kanapowego Bandita, ale da się przeżyć.
Heble
Wersja X posiada 4 tłoczkowy zacisk od Brembo, który mocno przyjaźni się z 320mm tarczą - taki zestaw jest skuteczny. Podczas codziennej jazdy mamy pełne zaufanie do hebli, a odrobina treningu pozwoli nam postawić swoje pierwsze kroki w wyrywaniu tylnego koła do góry.
Podsumowanie
XT660X to żadne rasowe supermoto. Choć nadal możemy się nim wybrać na tor kartingowy, i objechać niejednego nakeda - to do SM nie mamy startu. Yamaha ma jednak od groma innych zalet - mało pali, jest praktycznie bezawaryjna, dobrze wygląda i daje dużo frajdy w mieście. To świetny kumpel do zatłoczonego miasta, na dziurawe drogi i w zasadzie wszędzie tam, gdzie będziemy mieli ochotę się wybrać.