Relacja z II Rundy Pucharu Polski Supermoto

Jeśli tu zajrzałeś to pewnie interesuje Cię tematyka wyścigów motocyklowych, a być może nawet próbujesz swoich sił w tym sporcie, jakkolwiekby nie było- mam nadzieję, że spodoba Ci się relacja z Pucharu Polski Supermoto.

W tej relacji trochę z przymrużeniem oka opiszę jak wygląda ten sport ze strony Zawodnika oraz opowiem między wersami trochę o tym- czego warto się wystrzegać, na co zwracać uwagę oraz co robić- aby nie popełniać takich błędów jak ja- więc zaczynajmy.

26 czerwca 2016 odbywała się w Koszalinie II Runda Pucharu Polski Supermoto, na której zjawiła się pokaźna ilość dobrych, a powiedziałbym - nawet czołowych zawodników w tym i ja - Mateusz Otręba #Mieddes 39. Tak więc w sobotę rano, dzień przed zawodami po nocy spędzonej w aucie pojawiłem się wraz ze swoją ekipą pit’stopu- kumplami supermotomaniakami w Koszalinie.

Bunkrów nie było, ale...

Treningi rozpoczynały się dopiero o 18:00, a przed nami był cały dzień, dodam, że piękny i słoneczny dzień. Tak więc ruszyliśmy na Mielno! Dotarliśmy bez problem- chyba wszystkie drogi prowadzą do tego cudownego miejsca. Z kolei nasze auto porzuciliśmy na jakimś niestrzeżonym parkingu. Mieliśmy nadzieję, że nikt go nie odholuje, ani nie wlepi nam kosmicznego mandatu. Stwierdziliśmy, że tym będziemy martwić się po południu. Dzień spędziłem relaksując się i przygotowując mentalnie swój umysł do treningów- jeżeli tak można nazwać kąpiele w morzu i opalanie na plaży, jakkolwiek by nie było- trzymajmy się pierwotnej wersji.

Nie sądziłem, że tutaj dotrę...

Mógłbym napisać, że przed sezonem 2016 otworzyła się organizacyjna puszka Pandory, ale to byłoby zbyt delikatne stwierdzenie. Więc powiem po prostu- wszystko zaczęło się sypać. Mój motocykl- Honda CRF 450  zaczęła szwankować. Podjąłem drastyczną decyzję- zmieniam motocykl. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Kupiłem w końcu konkretny sprzęt! Zadowolony na maksa- ogarniałem z pełnym entuzjazmem moją nową Yamahę YZF450 do wyścigów.

Gdy wszystko miało już być okey – nabawiłem się kontuzji kolana podczas treningów- ale nie mówmy o takich rzeczach- jesteśmy zbyt młodzi, by narzekać na zdrowie, ale dla ciekawych- po kilku dniach ból minął jak ręką odjął.

Podczas przygotowań miałem jeszcze kilka niesympatycznych perypetii - ale summa summarum, dałem radę. Niemniej - rzeczy do zrobienia było naprawdę bardzo wiele, ale fakt, że wyjazd doszedł do skutku zrekompensował mi wszystkie złe chwile. Ciężka praca i ciągłe niedobory snu naprawdę się opłaciły- jestem, a właściwie jesteśmy. Ja, mój motocykl i mój Supermoto DreamTeam na miejscu- na kolejnej rundzie  Mistrzostw oraz Pucharu Polski Supermoto! Byłem pełen entuzjazmu- wiem, że wiele osób liczyło na mnie- dziewczyna żartując (chyba) zabroniła mi wracać bez większego osiągnięcia- nie powiem zmotywowała mnie, nie chciałbym być singlem.

Nie jesteśmy już na Śląsku - tylko na zawodach.

A więc po relaksie w Mielnie ruszyliśmy na Koszalin.  Tak więc pełen entuzjazmu i z lekkim strachem przed zawiedzeniem siebie i swoich bliskich ruszyłem na treningi- no i jak to na mnie przystało- miałem pecha po 30 minutach treningu zaczęło lać, a w zasadzie to runęło niebo. „Ale nic się nie stałoooo…” – przestawiłem swój motocykl na tryb amfibii i trenowałem dalej- to oczywiście żart, ale w sumie to całkowicie pociągając wizja, nie sądzicie? Prawda jest taka, że musiałem schować do kieszeni dziką chęć zbadania toru i oddelegować się za bramy. Po zakończeniu treningu ruszyłem, by pogadać z przeciwnikami- nie nooo…, nie traktujemy się jak przeciwników- naprawdę się lubimy i wspieramy. Pogadałem trochę z kumplami i wspólnie uznaliśmy, że temperatura podczas słonecznego wyścigu jest naprawdę wysoka i bardzo łatwo przegrzać organizm w skórzanym kombiaku.   

Postanowiłem kupić jakiś sprzęt klimatyzujący, by choć trochę ochłodzić się po wyścigu – ok. ruszyliśmy na „shopping” – no i tym sposobem splądrowalśmy dział wentylatorów. Po udanych zakupach zjedliśmy zdrową kolację – wierzcie mi, że odpowiednia dieta to bardzo ważny aspekt w życiu Zawodnika Supermoto – zważywszy o na to, że podczas wyścigu – nie możemy pozwolić sobie na spadki energii. Ale nie mówmy o teraz o tym.

Nigdy nie ufaj pogodynce

Po ciepłej i parnej nocy nadszedł dzień. Niebo było zachmurzone, czasem pojawiało się słońce – hm… pogoda miała ewidentnego focha. Niekorzystnie. Nie do końca wiedziałem na co się przygotować- ale postawiłem na deszcz. A jeśli deszcz – to pora założyć na wyścig  opony deszczowe, jak postanowiłem tak zrobiłem.

Po treningach szybko przerzuciliśmy opony i czekamy na start. No i stało się… trzy, dwa, jeden- światła zgasły- start! Było ciężko, tym bardziej, że deszcz nie spadł, a tor z terenem niestety nie został otwarty- ze względu na to, że podczas poprzednich ulew zbyt rozmiękł. Ciężko walczyłem, by wyprzedzić moich rywali, ale niestety opony zdarte do granic możliwości coraz bardziej utrudniały przyczepność do toru… no i tym sposobem pozbyłem się jedynych deszczówek…

Pierwszy wyścig ukończyłem na siódmej pozycji, nie poszło tak dobrze jak chciałem. Ale mimo wszystko byłem pewien, że dałem z siebie wszystko. Podczas przerwy musiałem szybko zmienić opony na slicki. Niestety znów nie byłem pewien czy opony dają radę- były zdecydowanie zbyt twarde jak na tor w Koszalinie. Ale trudno – show must go on! 

Zdechł...

Drugi wyścig, ruszyłem, tym razem otworzono „teren” – i wiecie co? Teren wciąż był trochę podmiękły. Gdy byłem przed końcem wyścigu- mój motocykl zgasnął- tak zgasnął, a musie wiedzieć, że czasami odpalanie Supermociaka trochę trwa– już zdążyłem przeanalizować w głowie scenariusz, że niestety będę ostatni, że do domu nie mam co wracać i że w ogóle wszystko stracone – aż nagle wbiłem trójkę i ruszyłem z kopyta ku mecie!

Niemniej – dałem radę, naprawdę dałem radę, mimo, że opony, które były zbyt twarde – nie do końca trzymały się asfaltu- dałem radę- powtórzę po raz kolejny. Dojechałem drugi. Końcem końców- całą rundę skończyłem na 5 pozycji- całkiem nieźle- może to nie podium, ale przynajmniej jakieś punkty wpadną do generalki. Tym miłym akcentem powoli kończę moją relację z wyścigu, nadmienię jeszcze, że dziewczyna i moi inni kibice byli zadowoleni z mojego startu.

A Ja? Ja Jestem szczęśliwy, że dałem radę. Wciąż będę walczył o lepsze pozycję. DO PRZECZYTANIA po kolejnej rudzie tym razem w Poznaniu, gdzie odbędą się MP, PP, oraz Mistrzostwa Świata w Supermoto – trzymajcie za mnie kciuki!

PS. RIDE HARD, OR GO HOME!

Autor: Mateusz Otręba #Mieddes 39.