Kiedyś ludzie przemierzali świat na motocyklach, bo był to najtańszy samodzielny środek transportu, dzisiaj urosło to do rangi mody i stylu życia, a wszystko co modne jest drogie. Ile potrzeba aby spokojnie pokonywać kolejne kilometry drogi? Romet ADV250 próbuje zmierzyć się z tym pytaniem.
Witaj w stadzie
Jadąc ADV250 wszyscy traktują Cię jakbyś właśnie wracał - może nie z rajdu dakar, ale co najmniej z wyprawy na bliski wschód. Wpływ na to ma wygląd i wielkość motocykla - jak na 250tkę Romet prezentuje się okazale. Mam 178cm wzrostu i wdrapując się na siedzenie najczęściej i tak uderzam butem o siedzenie pasażera, adv to wysoki motocykl. Pomimo swojej wysokości, niska waga sprawia, że do prowadzenia tego motocykla nie jest potrzebne ani duże doświadczenie, ani wielka siła.
Wygląd
Pomimo azjatyckiej produkcji Romet wcale nie wygląda tandetnie, widać tutaj mocne inspiracje europejskimi markami, szczególnie triumphem tigerem - nasz model wygląda jak mniejszy brat wersji XC.
Motocykl obuty jest w kostkową oponę, która nieźle czuje się na szutrze, z przodu mamy 19 calową szprychową felgę i charakterystyczny dla klasy adventure krótki dziób. Spod plastikowych boczków wyrastają gmole okalające cały motocykl - co dodatkowo dodaje kilka punktów wizerunkowi Rometa jako obieżyświata.
Zegary nie powalają swoim wyglądem, są proste i toporne. Najważniejsze informacje takie jak prędkość czy obroty silnika są podawane wyraźnie. Cieszy także wyświetlacz biegów, który trzeba przyznać - działa precyzyjnie. Po prawej stronie mamy jeszcze konsole, z informacjami o kierunkowskazach, błędzie silnika, rezerwie paliwa itp. Są to jednak tak małe ikonki i słabo podświetlone, że podczas jazdy w dzień są totalnie nieczytelne.
Ruszamy w drogę
Po przekręceniu stacyjki między naszymi nogami budzi się do życia jednocylindrowa 25 konna jednostka zasilana wtryskiem paliwa. Zapinamy bieg i ruszamy w drogę - skrzynia chodzi ciężko. Mamy uczucie, że jest to kawał żelastwa i sporo zniesie, niestety nie przejmuje się precyzją działania - wbicie biegu neutralnego podczas pracy silnika wymaga sporo cierpliwości. Za to podczas jazdy jest dużo lepiej, skrzynia radzi sobie zarówno z redukcjami jaki i wbijaniem wyższych biegów.
25 koników lubi być kręcone wysoko. W zasadzie o elastyczności poniżej 4 tyś obrotów możemy zapomnieć. Wtedy silnik zachowuje się jak stary KTM - wibruje, prycha i chrząka. Aby motocykl odpowiednio się odpychał i nabierał prędkości należy trzymać obroty w dosyć wąskim przedziale 5-9 tyś rpm. Wówczas ADV250 staje się bardziej ochoczy do przyspieszania, na 3 biegu możemy ujrzeć licznikowe 96 km/h.
Co ciekawe, jadąc na 6 biegu - utrzymując 7 tyś obrotów silnik wcale nie wydaje się być zmęczony. Ta jednostka to po prostu lubi. Z kuframi jesteśmy w stanie rozpędzić się do 128 km/h, bez będzie trochę szybciej. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że przy v-maxie ADV lubi oszukiwać o ok 8 km/h.
Postój
Chwila na odpoczynek - każdy obieżyświat w końcu musi stanąć. ADV250 posiada hamulce tarczowe - z przodu i z tyłu. Różnica polega głównie na zaciskach, z przodu są 2-tłoczkowe, z tyłu zaś mamy jeden tłoczek. Niestety przedni układ hamulcowy na szosie rozczarowuje, zarówno pod względem dozowalności (nie daje nam pełnego poczucia tego, co dzieję się z przednim kołem podczas hamowania) jak i samej siły hamowania. Tył radzi sobie lepiej. Romet zdecydowanie postawił tutaj na spokojne przemierzanie świata.
Styl tourera
Siedząc na tym motocyklu nie czujemy się jakbyśmy siedzieli na Romecie. To spory sprzęt, nieźle wygląda i brzmi jak na jednocylindrowca przystało - basowo. Bardzo szeroka kierownica, względnie miękkie siedzenie zapewnia przyzwoity komfort podróżowania. Lusterka są ustawione szeroko i bardzo łatwo je regulować - nie mają tendencji do drgań i widać w nich cały świat za naszymi plecami.
Przednia owiewka nie jest zbyt rozbudowana, jednak prędkości jakie będą nam towarzyszyć trudno nazwać szokującymi - więc napór na kask i tors nie jest uciążliwy. Gorzej gdy złapie nas silny wiatr boczny, wówczas kufry robią za żagiel i musimy być gotowi na to, że może nas lekko znieść z obranego kursu.
Podsumowanie
Romet ADV250 to moje największe zaskoczenie tegorocznych premier tej marki. Motocykl, który rozbudził naszą ciekawość i Wasze zainteresowanie. Skrzydlaty pegaz idzie w odpowiednią stronę, stawiając na motocykle o wyższej jakości niż te, które możemy spotkać w supermarketach. ADV250 to już prawdziwy jednoślad, jednak w Polsce środowisko dla takich maszyn nadal nie jest zbyt przyjazne. Jeżeli mówimy o kategorii A2, to większość osób kieruje swój wzrok na motocykle z mocą co najmniej 40KM. Nasza 250-tka choć z żalem, przegrywa takie starcie.
Słychać już jednak głosy, że za rok Romet zaoferuje model ADV400. I to, może być już mocny konkurent w klasie A2 i sposób na tanią turystykę.