Czy jesteśmy świadkami zmierzchu ery sportowych 600?

Od kilku lat obserwujemy mocne zwolnienie rozwoju sportowej klasy 600. W ostatnich miesiącach mieliśmy nadzieję, na ożywienie tematu poprzez premiery nowej R6 oraz ZX6R - niestety, niewiele się zmieniło. 

Za początek końca uważa się światowy kryzys finansowy, który eksplodował w 2008 roku - zbiegł się on w czasie z premierami najnowszej generacji sportowych motocykli klasy 600. Popyt na takie jednoślady drastycznie spadł a my odczuliśmy wyraźne zahamowanie w rozwoju tych maszyn. W zasadzie ciężko mówić o rozwoju - tam jakby czas się zatrzymał, producenci robili lekkie liftingi modeli i tyle. 


Nowa R6 nowe rozdanie?

Z utęsknieniem czekaliśmy na premierę nowej generacji Yamahy YZF-R6. To miało być odrodzeniem tej klasy, może jeszcze nie wszystko stracone? Kiedy zobaczyliśmy ten motocykl najpierw na zdjęciach a później na żywo - pialiśmy z zachwytu. Do dzisiaj uważam, że najnowsza R6 jest po prostu śliczna. Jest śliczna inaczej niż robią to włosi, ale jak na japońskiego przecinaka - to najładniejszy sportowy motocykl. 

Yamaha chwaliła się nowym wyglądem, nowym zawieszeniem i układem hamulcowym pochodzącym od nowej generacji R1. Do tego bardziej rozbudowana elektronika - pojawił się ABS, kontrola trakcji, a także quickshifter. Mimo to, Japończycy bardzo długo zwlekali z zaprezentowaniem mocy motocykla. Okazało się, że silnik to lekko poprawiona stara jednostka, a w związku z nowymi normami emisji spalin - jej moc spadła z ponad 130 do 118 KM. Zgrzyt. 

Z jednej strony dostaliśmy świetnie wyglądający, świetnie jeżdżący motocykl - którego aż chce się trzymać pod kołdrą w salonie. Z drugiej... stary silnik i mniej mocy. To co, że chodzi on lepiej - jeżeli zatracił swój dawny wigor i aby go odzyskać trzeba zainwestować dodatkowo w cały układ wydechowy (wraz z kolektorami), filtry i nowe ECU. A to kosztuję. Zresztą motocykl także przestał być tani - na stół trzeba położyć 59.000zł, podczas gdy poprzednia generacja kosztowała poniżej 40.000zł. 

W salonach pustki

W tym samym czasie, w europejskich salonach wiały pustki wśród sportowych motocykli klasy średniej. Honda oficjalnie wycofała 600RR z naszego rynku. U Suzuki po cichutko zniknęły ostatnie egzemplarze GSX-R 600 i 750. Triumph wyprzedał Daytonę 675. Po prostu nie było co kupić poza nową R6, a i to miał być już ostatni model. 


Ostatni przebłysk nadziei? 

Nagle obudziło się Kawasaki i zaprezentowało nowy (odświeżony) model ZX6R 636. Słynna 636 wróciła! W dodatku udało utrzymać się moc w okolicach 130 KM i choć wygląd "skiepścili" (zaczął bardziej przypominać ninję 400 niż nową dychę) to i tak byliśmy podjarani. Może jednak się mylimy i producenci przygotowują nową ofensywę? 

Niestety nie... Bo choć nowy model Kawasaki jest rewelacyjnie tani w USA (poniżej 10 tyś $ - jest to najtańszy motocykl klasy supersport) to póki co... nic nie zapowiada go w europie. A nawet jeżeli zieloni by wrócili na stary kontynent, to dwa nowe modele wiosny nie czynią. Reszta producentów milczy. 

Trzy gwoździe do trumny 

Osobiście dostrzegam trzech winowajców aktualnej sytuacji. Po pierwsze wspomniany już kryzys finansowy z 2018 roku, choć teoretycznie świat przez niego przebrnął - to sportowe 600tki sobie z nim nie poradziły. Szef Kawasaki USA powiedział, że po kryzysie sprzedaje się mniej niż połowa (sportowych modeli) tego co przed kryzysem. Mamy więc ogromny spadek zainteresowania. 

Drugi gwóźdź - koszt technologi poszły w górę. Kolejne normy emisji spalin, opracowania silników i homologacji - to wszystko bardzo obciąża producentów. Bo przecież klient oczekuje, że nowy model będzie lepszy od starego. Do winduje cenę w górę. A gdy cena rośnie, a popyt spada - wynik się nie zgadza. 

Trzecim problemem są.... superbike'i. Litrowe potwory przekroczyły na stałe moc 200 KM, mamy więcej do dyspozycji niemalże 2 razy więcej mocy niż w przypadku 600tek. Do tego nowe systemy, czujniki i elektronika sprawiły, że nad takimi bestiami znacznie łatwiej jest zapanować. Prestiż znacznie większy, więcej mocy, lepsze podzespoły a cena wyższa o jakieś 35%? Więc jeżeli ktoś chce kupić sportowy motocykl, swój wzrok kieruje w stronę dużej pojemności. 

Czy to już jest koniec klasy średniej motocykli sportowych? 

Nie chcę być złym wróżbą, ale myślę że tak. Wszystko wskazuje na to, że ludzie wolą albo mniejsze albo większe pojemności. 



Zobacz także